-Okay. Masz młodszą siostrę i ojca... Ja niestety nie mam rodziny.-wzdycha cicho ruda, ale po chwili ponownie na jej twarzy pojawia się uśmiech. Wyraża on jednak smutek.
-Oh. Może zejdźmy na lżejsze tematy?-pyta Hinata, na co Koyoshi kiwa głową na znak zgody.-Dlaczego to ty zostałaś jinchuriki Shukaku, a nie Garra? W końcu dogadał się z jedynką.-fioletowooka uśmiechnęła się, jakby czekała na to pytanie od początku.
-Moim zdaniem chodziło o to, że Kazakage próbuje odespać nieprzespane lata. Ta bestia przejmie nade mną kontrolę jeżeli zasnę. Poza tym zgłosiłam się. Sądziłam że skoro już straciłam w życiu najważniejsze i, i tak cierpię na bezsenność demon nic nie zmieni w moim życiu... W huj zmienił! Śmieje się ze mnie bez powodu. Temu demonowi nie można odmówić głupawego poczucia humoru.-rzuca.
-Od kiedy demony mają poczucie humoru? Kurama, Matabi i Gayuki nie wyglądają na takich... Znaczy przynajmniej Kurama i Matabi.-poprawia się natychmiast Hyuuga.
-Widziałaś ich? W jaki sposób?-pyta zdezorientowana ruda.
-Naruto, Kimiko i Bee często ich przyzywają. Oczywiście w naszej wiosce ludzie się jeszcze nie przyzwyczaili do lisa siedzącego na ramieniu Naruto, lub biegnącego za nim i kłócącego się. Muszę jednak przyznać że wygląda to przezabawnie. -uśmiecha się na wspomnienia lisa goniącego za blondynem i krzyczącego na całe gardło.
-Czyli tylko Bee dogaduje się ze swoim demonem? To takie nie fer!-krzyczy i opada ze zbolałą miną na stolik.-Czasami mam wrażenie że Shukaku wkurza mnie specjalnie żeby mnie sprowokować.-rzuca z zawzięciem.-Nawet nie zgadniesz z czego ma największą zabawę.
-Nie zgadnę.-przyznała Hinata i usiadła w fotelu słuchając koleżanki.
-Z tego że często straszę nim Kankuro. Nie wiem dlaczego tak mnie nienawidzi, ale mam ochotę go rozszarpać.-wyjaśnia i siada na łóżku.
Konan odkłada książkę i patrzy na nie z politowaniem. Dziewczyny na to jedynie obrzucają się porozumiewawczym spojrzeniem. Kunoichi z wioski kamienia wzdycha.
-Dlaczego obie jesteście takie... Wkurzające?-zapytały, a zszokowane dziewczyny nie wiedziały co powiedzieć.-Żadna z was nie powie osobie którą kocha że ją kurwa kocha! To oczywista oczywistość jeżeli chodzi o wasze uczucia. Hinata ciebie nie rozumiem jednak najbardziej. Kochasz Naruto od dzieciństwa, a wyznałaś mu miłość raz! Zlituj że się! Ty za to Koyoshi jesteś zakochana w Kankuro i czuć twoje uczucia na jakieś kilometry! Wiem dlaczego Shukaku się z ciebie nabija! Nie potrafisz wyznać najprostszych uczuć. To samo z tym pieprzonym Kibą i Naruto. Idioci też trzymają uczucia w sobie zamiast powiedzieć!-wybucha.-Sama byłam głupia i nic nie mówiłam, aż było za późno.-wyszeptała. Dziewczyny patrzą na siebie, gdy nagle po pokoju roznosi się głuche pukanie do drzwi.-Proszę!-krzyczy Konan i jakby nigdy nic wraca do lektury.
Przez drzwi wchodzi Naruto i Bee. Obaj są uśmiechnięci, dopóki Naruto nie zauważa Hinaty. Nagle stał się autentycznie spięty. Bee widząc zachowanie przyjaciela za wszelką cenę stara się nie zaśmiać. Po strasznie długiej chwili udaje mu się ogarnąć.
-Ino nas wzywa. Aisu jest już w domu, poza tym Kiba czuje że coś jest nie tak. Zdaniem Naruto i Ino jest duże prawdopodobieństwo że ma racje więc idziemy się prze...
-Są! Szybko tu przybądźcie! Jest ich siedmioro nie damy rady się długo bronić!
Nagle w głowach wszystkich pojawia się jedna informacja. Wszyscy wstają i wiedzą co mają zrobić. Konak znika, a na jej miejsce pojawia się paręset karteczek papieru. Kunoichi natychmiast ruszyła po towarzysza. To samo zrobiła Koyoshi i Bee. Naruto i Hinata natychmiast wybiegli z hotelu i ruszyli biegiem w stronę domu Asakury. Hinata aktywowała Byakugan.
-O nie!-rzuca. Uzumaki przygląda się jej czekając na wyjaśnienia. Hyuuga natychmiast staje.-Znalazła nas!-rzuca. Naruto od razu pojął o co jej chodzi. Wokół niego pojawiła się chakra Kuramy. Złapał Hinatę za rękę która poczuła silny napływ chakry. Patrzy na niego zdziwionym spojrzeniem.
-Chakra ci się tak szybko nie wykończy, ponad to będę mógł cię teleportować.-wyjaśnia sytuację. Nagle przed nimi pojawia się niewysoka kobieta. Ma białe jak śnieg włosy i oczy. Od razu widać że jest posiadaczką Byakugan'a. Uśmiecha się z wyższością.
-Witaj Hinata. Powiedziała bym że miło cię widzieć, ale było by to kłamstwo. A to bohater Świata, czyż nie? Najsłabsza kunoichi i najsilniejszy ninja... Ciekawe połączenie.-rzuca. Hinata ustawia się gotowa do ataku lub obrony.
Hokime rzuca w jej kierunku shuriken z zawrotną prędkością. Dziewczyna jednak znika i od razu pojawia się metr dalej. Białowłosa krzywi się z niezadowolenia i rusza. Wymierza mocny cios w głowę Uzumakiego. Jednak chybia. Zaciska zęby. Nagle jej włosy zmieniają barwę na krwisto czerwony, a skóra staje się krystalicznie biała. Odwraca się do shinobi. Jej oczy są koloru czarnego, ponad to wypływa z nich krew. Odwraca głowę i wypluwa krew z ust. Jej kły są dwa razy dłuższe niż przed chwilą, a na czole pojawił się znak 'nienawiść'. Jej paznokcie zmieniły się w pazury.
Nagle zniknęła. Zdezorientowana para starała się skupić. Hinata aktywowała Byakugan i nagle została mocno uderzona w plecy z taką siłą, że granatowowłosa na chwile nie może złapać tchu. Uzumaki natychmiast ją złapał. Hokime ruszyła na nich. Uzumaki natychmiast się teleportował.
Teraz stał z Hinatą na rękach przed posesją Asakury. Naruto odstawił Hyuugę, aby chwile odsapnęła. Ta miała nieobecny wzrok. Uzumaki stanął przed nią.
-Jesteś cała?-zapytał, dziewczyna pokiwała głową.-Musimy pomóc reszcie! Jeżeli inni są tak silni jak ona mamy całkowicie przerąbane! Hinata znajdziesz ich.-dziewczyna obudziła się i kiwnęła głową.
Ponownie aktywowała Byakugan i zaczęła szukać wszystkich. Czuła się jak by szukała igły w stogu siana. Kiedy jednak wyszła za mury wioski znalazła ogromną polanę na której wszyscy walczyli. Natychmiast ruszyła, a Uzumaki za nią.
-Dlaczego ona jest tak cholernie szybka?-pyta blondyn. Granatowowłosa nie odpowiada.-To jest coś podobnego do techniki Obito.-zauważył Uzumaki.
-Nie sądzę że to ma jakiś związek. Myślę że to sprawa jej demona. Cieszę się jednak że nie ma, aż tak nadludzkiej siły jak Sakura.-myśli na głos Hina. Naruto skina jej głową.
-Hinata gdzie dokładniej jest to miejsce? Postaram się nas teleportować.-powiedział i poczuł mocne uderzenie w brzuch. Hinata została odepchnięta i z ogromną siłą uderzyła w drzewo.
Czerwone włosy zafalowały. Blondyn na chwile stracił świadomość. W tym czasie w jego ciało wszedł wściekły Kurama. Odpowiedział Hokime z tą samą siłą i szybkością. Widząc lecącą w powietrzu kunoichi kontem oka spojrzał na Hinatę. Słysząc bicie serca po prostu ją zignorował. Na razie zdawał sobie sprawę że musi ją ochronić bo w innych wypadku Naruto go zamorduje i wypcha nie patrząc na to iż sam może zginąć.
Pierwszy atak demona okazał się wyjątkowo skuteczny. Natychmiast przeszedł do obrony próbując grać słabego i odciągnąć wroga od kunoichi. Natychmiast bez namysłu poinformował o tym ósemkę. Demon obiecał że niedługo Poprosi Ino, aby przybyła na miejsce. Kurama w ten sposób stwierdził iż zostawił Hinatę w dobrych rękach i zaczął odciągać przeciwniczkę która nagle stanęła i spojrzała na ogoniastego z wyższością. Odwróciła się i zniknęła. Kyuuib przeklął i teleportował się do Hyuugi.
Nie wyczuwając chakry wroga, ani innego demona poza jedynką, dwójką i ósemką zaczął kląć. Oddał ciało Naruto. Blondyn przywołał lisa który usiadł obok Hinaty. Czerwona chakra wokół ciemnowłosej zniknęła. Uzumaki wziął dziewczynę na ręce i wszedł w tryb mędrca. Znajdując ślad chakry Ino natychmiast ruszył. Lis biegł obok niego czując co dziwne wyrzuty sumienia, że nie przejął perspektywy wcześniej i nie zdołał ochronić, ani blondyna, ani kunoichi.
Ino siedziała na polanie nad ciałem Konan. Obok leżał nieprzytomny Kiba. Kunoichi z wioski kamienia miała na wylot przebite prawie całe prawe płuco i mocno naruszone serce. Łzy spływały Ino po policzkach. Granatowowłosa kunoichi wiedziała że zginie. Ino jednak nie dawała dopuścić do siebie myśli iż nigdy nie zobaczy złotych oczu przyjaciółki. Kolejny raz krzycząc Konak złapała ją szybko za rękę.
-Ino dość...-wysapała. Yamanaka spojrzała na nią z bólem.-Kiba jest w złym stanie i na dodatek zaraz przybędzie Naruto z Hinatą. Potrzebujesz chakry, a mnie i tak nie ochronisz.-sapie i kaszle między zdaniami. Powoli się dusi.-Już raz zginęłam... Razem z Jahiko i Nagato poumierały cząstki mnie... Proszę daj mi w końcu zaznać spokoju...-prosi, a z jej oka wypływa łza. Wszyscy odwracają wzrok próbując nie płakać.-Daj mi po prostu zginąć i pochowaj mnie z przyjaciółmi...-kończy. W tym momencie jej serce staje, a ona zamyka oczy.
Ino patrzy na nią nieobecnym wzrokiem, ale szybko bierze się w garść biorąc sobie do serca słowa przyjaciółki. Podchodzi do Kiby rozpina jego kurtkę i powoli zabiera się do leczenia. Szybko przeżywa szok widząc jego obrażenia wewnętrzne. Ma przerażony wyraz twarzy. Gdyby zajęła się Konan choć by 10 minut dłużej Kiba mógł by już nie żyć. Zaczyna powoli leczyć przynajmniej do czasu, aż zjawi się Naruto który prze teleportuje ich do szpitala. Po 20 minutach blondynka zaczyna panikować bardziej.
-Koyoshi! Potrafisz kontrolować piasek?!-krzyczy. Kunoichi z piasku lekko zdziwiona pytanie odpowiada na pytanie twierdząco.-Bee poinformuj Naruto żeby skierował się do szpitala! Kiba nie może dłużej na niego czekać!-nagle pod Yamanaką i Inazuką pojawił się piasek. Podobnie jak pod resztą towarzyszy.
Koyoshi zaczęła ich powoli przenosić w stronę szpitala modląc się, aby zdążyć. Podobne mdły wznosiła Ino. Serce stawało jej ze strachu. Mocno starała się nie płakać. Czuła że to jej wina. Gdyby nie siedziała tyle nad Konan, Kiba najpewniej nie potrzebował by operacji. Blondynka klęła swoją głupotę i bardzo mocno myślała co by zrobiła Sakura. Teraz na prawdę pragnęła, aby różowowłosa ninja była na tej samej misji.
Po piętnastu minutach wyczerpana Koyoshi odstawiła wszystkich na ziemi i zaczęła mocno sapać. Ze szpitala natychmiast wybiegli lekarze. Ino złożyła im krótki raport i oznajmiła że musi skończyć co zaczęła. Lekarze zgodzili się, aby poprowadziła operację. Jeden poszedł z Kibą, a drugi pobiegł z Ino pokazać gdzie dziewczyna ma się przygotować do operacji.
Między ninja zapadła cisza. Nikt nie chciał tego wszystkiego komentować. Nie dość że Aisu została porwana to jedna osoba nie żyje, a dwie są poważnie ranne. Najgorsze było jednak przed nimi. Musieli złożyć raport, a nie obędzie się bez krzyku i złości. Wszyscy byli zdołowani. Zwłaszcza że mała Asakura próbowała im pomóc stosując swoje techniki lodu. Niestety nic się nie udało. Największe wyrzuty sumienia miała jednak Kimiko która zapomniała że ma się nawzajem chronić z Inazuką, a tak właściwie go praktycznie zignorowała. Teraz czuła się winna że jego stan jest krytyczny.
-Kto idzie złożyć raport?-pyta nagle przygnębiony Dan. Wszyscy siedzą cicho.-I kto zostaje w szpitalu... No wiecie żeby Ino i Naruto nie wracali sami.
-Ja zostanę.-rzuca Kankuro. Za nim staje Koyoshi i Kimiko.-Kto idzie zdać raport w takim radzie?-nikt nie chce odpowiedzieć. Z ciszy jednak wyłania się słaby głos.
-Ja pójdę. To mój brat. Powinien dowiedzieć się tego ode mnie.-wyjaśnia Bee.-Wy wracajcie do hotelu i odpocznijcie.-kończy i znika.
Wszyscy wracają do hotelu, poza Kankuro, Koyoshi i Kimiko, którzy skierowali się do szpitala. Z tego co dowiedzieli się podczas drogi Naruto trafił do szpitala dziesięć minut przed nimi. Poszli do recepcji. Pielęgniarka udzieliła im zbędnych informacji w jakiej sali jest operowany Kiba. Hinata doznała sporych obrażeń jednak nie zagrażających jej życiu. Do niej postanowił iść Kankuro i Koyoshi. Kimiko chciała być blisko Ino. Czuła że Yamanaka naprawia to co ona schrzaniła i to do reszty.
***
Haruno szła smutno ulicą. Dlaczego? Właściwie sama nie wiedziała. Nie rozumiała dlaczego. W końcu wszyscy złożyli jej życzenia, a reszta była na misji... Właśnie ta dość ważna reszta. Prawie każde urodziny spędzała z Ino. Potem doszła Hina, a rok temu Temari, Tenten, Karin i Kimiko. Skręciła w jedną z najbardziej ruchliwych uliczek. Widząc że jest opustoszała poczuła się dziwnie nieswojo. Nagle coś padło przed nią. Różowowłosa kunoichi podskoczyła ze strachu, po czym znalazła pod nogami różową karteczkę.
Stanęła przed altaną. Było w niej ciemno, aż po sekundzie wszystkie lampiony na raz zostały zapalone. Widziała twarz swoich przyjaciół. Rozpromieniła się i wszystkich kolejno uściskała. Ostatni w kolejce byli Sasuke i Karin którzy o dziwo się nie zabili. Sakura przyglądała się im z lekko przymrużonymi oczami, zastanawiając się dlaczego Uzumaki i Uchiha stoją obok siebie.
- Nie patrz tak na mnie! - krzyknęła Karin z pulsującą na czole żyłką. - Nie zabiłam go jeszcze ze względu na ciebie, a więc proszę nie patrz na mnie jak bym zaraz miała się na niego rzucić i wydrapać oczy! W sumie to nie jest zły pomysł. - Zauważyła i uśmiechnęła się głupawo. - A teraz na serio. Życzenia ci złożyłam, a prezent dostaniesz u mnie w domu. - uśmiechnęła się i zniknęła jej z oczu.
- Więc... Sto lat. - chciał jeszcze coś dodać brunet, ale został popchnięty przez granatowowłosą kobietę.
- A więc tak! - zaczęła Anko uśmiechając się i prawię skacząc z podekscytowania. - Sto lat szczęścia i idziemy na porodówkę. - Sakura chwile jej się przyglądała nie rozumiejąc co się dzieję. - Sakura! Musimy iść na porodówkę! Rozumiesz że ja wiem że to już teraz! - krzyknęła podekscytowana. Haruno natychmiast zaczęła panikować w umyśle. Zwłaszcza że
wszystko zaczęło się miesiąc wcześniej.
- Sasuke... Teleportuj mnie i Anko do szpitala i leć po mistrza Kakashiego... - rzuciła cała blada. Uchiha od razu stanął blady jak ściana, ale wykonał polecenia różowowłosej. Natychmiast ruszył do Hatake.
W szpitalu Sakura była już na porodówce i co najzabawniejsze to nie Mitarashi czekała na nią, a Haruno na Anko która chciała jeszcze coś zjeść. Różowowłosa była trochę załamana jej zachowaniem, zwłaszcza, że na sali był jeszcze Kakashi. Drzwi w końcu się uchyliły. Anko przez nie przeszła spokojnie kończąc dango.
- Teraz mogę zacząć rodzić. - uznała spokojnie. Haruno miała ochotę płakać. Zastanawiała się dlaczego jej mistrz związał się z kimś tak... beztroskim. Sprawdziła rozwarcie i załamała się jeszcze bardziej.
- Anko! Masz 10 centymetrowe rozwarcie! - wrzasnęła na Mitarashi. Anko spojrzała na nią, a potem w sufit.
- Przestań na mnie krzyczeć bo się zestresuję. Przyjmuj ten poród bo już kolejnej godziny z tym brzuchem nie wytrzymam. - rzuca. - I od razu mów czy to chłopiec czy dziewczyna.
- Oczywiście. - zgodziła się Sakura.
Po piętnastu minutach ( o dziwo szybko ) urodziła się dziewczynka, ale co bardzo zaskoczyło Sakurę to nie był koniec.
- Anko...
- Dziewczynka, czy chłopiec!? - krzyknęła pośpieszając różowowłosą. Ta podała jej dziecko. - Jaka ona malutka... - szepnęła i złapała dziecko za rączkę. - Hej! To ja. Mamusia. - zaczęła mówić do niemowlęcia. Sakura jednak mimo tej rozczulającej sytuacji Zachowała zimną krew. - Szkoda tylko że mamusia przegrała zakład, ale się nie martw i tak cię kocha.
- Anko... Jeszcze nic straconego... Idzie drugie... - Mitarashi patrzyła na nią jak na idiotkę.
- Sakura nie żartuj tak...
- To nie żart... Byłaś w ciąży bliźniaczej, a za jakieś parę minut przyjdzie na świat drugie dziecko. Wracam do niego.
- Dwoje dzieci... Ciąża bliźniacza. Kakashi miał rację. - zaczęła bredzić Mitarashi.
- A jak nazwiesz córeczkę? - zapytała Haruno.
- Nie zastanawiałam się nad tym. Myślałam że to będzie chłopiec i nawet nie przemyślałam imienia. Może ty mi podpowiesz... - zapytała.
- To nie moje dziecko nie mogę... - chciała coś powiedzieć, ale widząc mordercze spojrzenie granatowowłosej szybko przeszukiwała umysł. - Może Shiruba?
- Prześliczne...
- Chłopiec! - krzyczy Sakura. Anko uśmiecha się i bierze do ręki drugie dziecko.
- Witaj na świecie Sakumo. Zawołaj Kakashiego! W końcu to nie tylko moje dzieci. - zaśmiała się wesoło Anko ściskając swoje pociechy.
Pozdrawiamy z altany Uchiha! ~Karin, Tenten, Tamari, Shikamaru, Sasuke...Czytając długą kartkę z podpisami aż poczuła rozdzierające od środka przyjemne ciepło. Natychmiast ruszyła w stronę parku.
Stanęła przed altaną. Było w niej ciemno, aż po sekundzie wszystkie lampiony na raz zostały zapalone. Widziała twarz swoich przyjaciół. Rozpromieniła się i wszystkich kolejno uściskała. Ostatni w kolejce byli Sasuke i Karin którzy o dziwo się nie zabili. Sakura przyglądała się im z lekko przymrużonymi oczami, zastanawiając się dlaczego Uzumaki i Uchiha stoją obok siebie.
- Nie patrz tak na mnie! - krzyknęła Karin z pulsującą na czole żyłką. - Nie zabiłam go jeszcze ze względu na ciebie, a więc proszę nie patrz na mnie jak bym zaraz miała się na niego rzucić i wydrapać oczy! W sumie to nie jest zły pomysł. - Zauważyła i uśmiechnęła się głupawo. - A teraz na serio. Życzenia ci złożyłam, a prezent dostaniesz u mnie w domu. - uśmiechnęła się i zniknęła jej z oczu.
- Więc... Sto lat. - chciał jeszcze coś dodać brunet, ale został popchnięty przez granatowowłosą kobietę.
- A więc tak! - zaczęła Anko uśmiechając się i prawię skacząc z podekscytowania. - Sto lat szczęścia i idziemy na porodówkę. - Sakura chwile jej się przyglądała nie rozumiejąc co się dzieję. - Sakura! Musimy iść na porodówkę! Rozumiesz że ja wiem że to już teraz! - krzyknęła podekscytowana. Haruno natychmiast zaczęła panikować w umyśle. Zwłaszcza że
wszystko zaczęło się miesiąc wcześniej.
- Sasuke... Teleportuj mnie i Anko do szpitala i leć po mistrza Kakashiego... - rzuciła cała blada. Uchiha od razu stanął blady jak ściana, ale wykonał polecenia różowowłosej. Natychmiast ruszył do Hatake.
W szpitalu Sakura była już na porodówce i co najzabawniejsze to nie Mitarashi czekała na nią, a Haruno na Anko która chciała jeszcze coś zjeść. Różowowłosa była trochę załamana jej zachowaniem, zwłaszcza, że na sali był jeszcze Kakashi. Drzwi w końcu się uchyliły. Anko przez nie przeszła spokojnie kończąc dango.
- Teraz mogę zacząć rodzić. - uznała spokojnie. Haruno miała ochotę płakać. Zastanawiała się dlaczego jej mistrz związał się z kimś tak... beztroskim. Sprawdziła rozwarcie i załamała się jeszcze bardziej.
- Anko! Masz 10 centymetrowe rozwarcie! - wrzasnęła na Mitarashi. Anko spojrzała na nią, a potem w sufit.
- Przestań na mnie krzyczeć bo się zestresuję. Przyjmuj ten poród bo już kolejnej godziny z tym brzuchem nie wytrzymam. - rzuca. - I od razu mów czy to chłopiec czy dziewczyna.
- Oczywiście. - zgodziła się Sakura.
Po piętnastu minutach ( o dziwo szybko ) urodziła się dziewczynka, ale co bardzo zaskoczyło Sakurę to nie był koniec.
- Anko...
- Dziewczynka, czy chłopiec!? - krzyknęła pośpieszając różowowłosą. Ta podała jej dziecko. - Jaka ona malutka... - szepnęła i złapała dziecko za rączkę. - Hej! To ja. Mamusia. - zaczęła mówić do niemowlęcia. Sakura jednak mimo tej rozczulającej sytuacji Zachowała zimną krew. - Szkoda tylko że mamusia przegrała zakład, ale się nie martw i tak cię kocha.
- Anko... Jeszcze nic straconego... Idzie drugie... - Mitarashi patrzyła na nią jak na idiotkę.
- Sakura nie żartuj tak...
- To nie żart... Byłaś w ciąży bliźniaczej, a za jakieś parę minut przyjdzie na świat drugie dziecko. Wracam do niego.
- Dwoje dzieci... Ciąża bliźniacza. Kakashi miał rację. - zaczęła bredzić Mitarashi.
- A jak nazwiesz córeczkę? - zapytała Haruno.
- Nie zastanawiałam się nad tym. Myślałam że to będzie chłopiec i nawet nie przemyślałam imienia. Może ty mi podpowiesz... - zapytała.
- To nie moje dziecko nie mogę... - chciała coś powiedzieć, ale widząc mordercze spojrzenie granatowowłosej szybko przeszukiwała umysł. - Może Shiruba?
- Prześliczne...
- Chłopiec! - krzyczy Sakura. Anko uśmiecha się i bierze do ręki drugie dziecko.
- Witaj na świecie Sakumo. Zawołaj Kakashiego! W końcu to nie tylko moje dzieci. - zaśmiała się wesoło Anko ściskając swoje pociechy.